Żywot św. Marcina
Pod tym imieniem Kościół wyniósł do chwały ołtarzy 18 świętych, 9 błogosławionych i l błogosławioną. Nasz Święty jest wśród nich pierwszy w kolejności i w sławie. Łacińskie imię Marcin pochodzi od rzymskiego bóstwa, Marsa. Święty urodził się pomiędzy rokiem 316 a 317 w Pannonii (na Węgrzech). Ojciec jego był rzymskim legionistą, doszedł do godności trybuna. On to synowi nadał imię boga wojny. Kiedy Marcin był dzieckiem, ojciec przeniósł się wraz z całym garnizonem do włoskiego miasta Pavii. Rodzice Marcina byli poganami. W Pavii zapoznał się Marcin z chrześcijanami. Miał zaledwie 10 lat, kiedy wpisał się na listę katechumenów. Sulpicjusz Sewer (+ 420), który pierwszy napisał żywot św. Marcina, podaje, że rodzina stawiała trudności Świętemu w przyjęciu Chrztu świętego. Także biskup tamtejszy nie chciał go udzielić Marcinowi w obawie przed gniewem ojca.
Św. Marcin przyjął jednak Chrzest święty po dojrzałym namyśle dopiero w wieku męskim. Przepisy wojenne pozwalały synom legionistów rzymskich w 17-tym roku życia nosić togę dorosłych i obierać stan żołnierski. Za czasów św. Marcina z powodu braku żołnierzy wiek ten obniżono do lat 15. Św. Marcin już więc wtedy został legionistą. Przysięgę jednak mógł złożyć dopiero w pełnoletniości, gdy miał lat 17.
W roku 338 garnizon św. Marcina został przerzucony do Galii w okolice miasta Amiens. Tu właśnie miało miejsce wydarzenie, znane z żywotu Świętego. Napotkał zimą na pół nagiego żebraka i oddał mu połowę swojego płaszcza. W nocy we śnie pojawił się mu Chrystus, odziany w jego płaszcz i miał przemówić do aniołów: “Patrzcie, jak mnie Marcin, katechumen, przyodział!” Przyjął Chrzest święty w roku 339, gdy miał ok. 23 lata, w samą Wielkanoc, jak to było wówczas w zwyczaju.
W owych latach panowało przekonanie, że chrześcijanie nie powinni pełnić służby wojskowej, gdyż jest ona związana z przelewem krwi. Formalny zakaz wydali też później papieże: św. Damazy I w roku 370 i św. Syrycjusz w roku 386. Jeśli zaś chrześcijanin chciał służyć w wojsku, to musiał zrezygnować ze stanu duchownego. Św. Marcin przyjął Chrzest święty jako żołnierz. Zakazów formalnych w tej kwestii jeszcze nie było, ale był już zwyczaj. Dlatego św. Marcin postanowił zrezygnować ze służby wojskowej. Właśnie nadarzyła się niebawem okazja. W roku 354 towarzyszył on ariańskiemu cesarzowi, Konstansowi, w wyprawie przeciwko germańskim Allemanom nad Renem. Na szczęście do wojny nie doszło, bo wódz barbarzyńców poprosił o pokój. Był zwyczaj, że w przeddzień bitwy dla zachęty dawano żołnierzom podwójny żołd. Marcin zamiast żołdu prosił swojego dowódcę o zwolnienie z wojska. Rozgniewany wódz kazał aresztować Marcina i trzymać go pod strażą. Wówczas Marcin zażądał, by w czasie bitwy pozwolono mu wyjść do pierwszego szeregu, a on bez broni walczyć będzie jedynie znakiem krzyża. Tak się też stało, ale właśnie wróg prosił o zawarcie pokoju. Chrześcijanie widzieli w tym wyraźny znak Boży. Po ustaniu wojny Marcin otrzymał już łatwo zwolnienie z wojska. Powrócił teraz na Węgry, by odwiedzić przebywających tam swoich starych rodziców. Zdołał ich przed śmiercią pozyskać dla wiary Chrystusowej. Wracając do Galii, wstąpił do Mediolanu. Tam zastał biskupa ariańskiego. Kiedy zaczął energicznie występować przeciwko arianom, ci go z miasta wyrzucili. Udał się stąd do francuskiego miasta Poitiers, gdzie go przyjął serdecznie tamtejszy biskup, św. Hilary. Kiedy wyznał św. Hilaremu, że chciałby poświęcić się na wyłączną służbę Bożą w charakterze ascety, biskup wydzielił mu w pobliskim Liguge pustelnię, w której Marcin zamieszkał z kilkoma towarzyszami. W taki to sposób Święty stał się ojcem życia zakonnego we Francji (360).
W roku 371 zmarł biskup Tours. Sława życia i cudów Świętego mnicha rozniosła się po całej okolicy. Kapłani i wierni pragnęli Marcina mieć na opustoszałej stolicy biskupiej. Ale jak go skłonić do przyjęcia godności? Użyto wybiegu. Oto wysłano jednego z przedniejszych mieszczan, by prosił św. Marcina o odwiedzenie i uzdrowienie jego chorej małżonki. Kiedy tylko zgodził się pójść, “napadli” go mieszkańcy Tours, “siłą” przywiedli do katedry i błagali, by przyjął godność biskupa. W taki to sposób przez aklamację został wybrany. Dnia 4 lipca 371 roku otrzymał święcenia kapłańskie i sakrę biskupią.
Na stolicy biskupiej zasiadał Święty 26 lat. Jako biskup zastosował nowy styl pracy. Dotąd każdy biskup mieszkał przy katedrze i tam przyjmował petentów. Św. Marcin bywał niemalże stale poza domem, wśród swoich owiec, wizytując, wspierając, zachęcając. Chętnie uczestniczył w synodach, które wówczas często odbywano, odwiedzał sąsiednich biskupów, przyjaźnił się ze świętymi Ambrożym, Paulinem z Noli i Wiktorynem. W miarę jednak jak mnożyły się lata i słabły siły. coraz więcej niepokoju okazywał o własną duszę. Dlatego w odległości ok. 14 km od Tours, w Marmoutier, założył klasztor, w którym też najczęściej przebywał. Tu wśród synów duchowych czuł się najlepiej. Zakonników swoich też wysyłał w okolice z duszpasterską pomocą. Miano za złe Świętemu, że porzucił styl życia hierarchów ówczesnej Galii, a prowadził ascetyczne życie mnicha. Żył nader skromnie, a ciało swoje trapił włosiennicą, postami i pokutą za grzechy swoich owieczek.
Kiedy jednak zachodziła potrzeba, porzucał zacisze w Marmoutier i szedł z pomocą bliźnim. I tak, w roku 383 został zamordowany cesarz Gracjan. Jego następca nakazał wszystkich zwolenników poprzednika wytracić. Św. Marcin udał się w drogę i tak stanowczo stanął w obronie niewinnych, że aresztowani zostali uwolnieni. Udał się także do Trewiru, by w sprawie swoich wiernych orędować przed cesarzem. Nie chciała go wpuścić do pałacu męża, żona-arianka. A jednak biskup nie ustąpił, aż z cesarzem Walentynianem I się nie spotkał. W swoim miłosierdziu posunął się nawet do tego, że stanął w obronie Pryscylianów. Na synodzie w Bordeaux Pryscylian został potępiony, a cesarz Maksymian skazał go na śmierć (384). Ten sam wyrok spotkał zwolenników jego nauki. Św. Marcin udał się raz jeszcze osobiście do Trewiru, by wybłagać dla winnych herezji uwolnienie od śmierci. Przybył jednak już za późno. Święty wrócił do Tours bardzo tym zgnębiony. Na domiar złego wrogowie św. Marcina – a miał ich sporo wśród hierarchów – podnieśli z tej okazji na niego wrzawę, że broni heretyków, że im sprzyja. W taki to sposób przez cierpienia Pan przygotowywał swojego sługę na odejście po zasłużoną nagrodę.
Jesienią roku 387 wybuchł spór pomiędzy duchowieństwem Candes a wiernymi. Dla jego złagodzenia udał się tam Święty. Doprowadził wprawdzie do zgody, ale był tak wyczerpany, że po powrocie do domu był zmuszony położyć się do łóżka. Uczniowie otoczyli łoże umierającego starca, wołając wśród płaczu: “Czego nas, Ojcze, opuszczasz?” Na to Święty odpowiadał: “Panie, nie boję się pracy, jeśli mi jeszcze każesz trwać na polu. Lecz jeśli masz wzgląd na mój wiek, niech się dzieje Twoja wola (…). Panie, bądź dla mnie łaskawy (…). Panie, ciężka jest walka, którą trzeba toczyć ze swoim ciałem dla Twojej służby (…). Dzisiaj walka się kończy (…). Na łono Abrahama przyjmij mię (…)”. Szatan usiłował ostatnim atakiem zemścić się na Świętym. Pokazał mu się przed śmiercią, ale otrzymał piękną ze strony biskupa odpowiedź: “Po co stoisz, bestio krwawa? Nie znajdziesz we mnie nic złego”.
Św. Marcin oddał duszę Bogu, a ciało ziemi 8 listopada. Dnia 11 listopada sprowadzono jego śmiertelne szczątki Loarą do Tours. W pogrzebie jego wzięło udział wielu biskupów i kapłanów, ok. 2000 mnichów i mniszek oraz niezliczone tłumy wiernych. Ciało złożono na cmentarzu w skromnym grobie. Kiedy Francję zaczęły nękać najazdy barbarzyńców (Normanów itp.), wtedy opactwo Św. Marcina, opasano warownym murem (w. X). Opactwo cieszyło się wielu przywilejami, jakich nie miały inne, opieką królów Francji i Stolicy Apostolskiej. Darowizny, jakie ofiarowywano opactwu, znajdowały się nawet w Niemczech i Włoszech. Opactwo miało przywilej bicia własnej monety. W wiekach średnich było też ono ważnym ośrodkiem kultury i życia religijnego we Francji. Do grobu św. Marcina pielgrzymowali królowie: Chlodwik, Klotylda i niemal wszyscy Merowingowie. Rychło też zaczęły pojawiać się żywoty wielkiego biskupa. Do najpierwszych należał żywot napisany przez Sulpicjusza Sewera (+ ok. 420), który do żywotu dodał 3 listy oraz 3 księgi Dialogów o św. Marcinie. O Świętym pisali również: Paulin z Pegigueux, św. Grzegorz z Tours i wielu innych. Z czasem św. Marcin stał się świętym “narodowym” Francji. Doliczono się ok. 700 miejscowości, które od Jego imienia zapożyczyły we Francji swoją nazwę. Nadto ponad 3670 parafii francuskich obrało go sobie za patrona.
Relikwie św. Marcina złożono w r. 470 w absydzie bazyliki Św. Marcina, wystawionej nad jego grobem. Bazylika była często niszczona podczas pożarów i wojen. W roku 1802 była w zupełnej ruinie. Obecna pochodzi z roku 1890. Grób św. Marcina jest obecnie w krypcie tejże bazyliki pod głównym ołtarzem, w Tours. Węgry uczciły swojego Rodaka wystawieniem ku jego czci ok. 100 kościołów. Najstarszy wizerunek św. Marcina wykonano w wieku VI w mozaice, w bazylice Św. Apolinarego Nuovo w Rawennie.
W Polsce św. Marcin należał do najbardziej popularnych świętych. Ku jego czci wystawiono aż 196 kościołów (obecnie), a kiedyś było ich jeszcze więcej, gdyż w średniowieczu było ich 220. Zachowały się także do dzisiaj szczątki pięknych kiedyś zwyczajów ludowych z okazji dnia św. Marcina. Jego święto było obowiązującym w Polsce przez kilka wieków. Julian Krzyżanowski przytacza 44 przysłów ludowych, związanych z imieniem i doroczną pamiątką Świętego. Oto niektóre z nich: “Jaki Marcin, taka zima”; “Jeśli na Marcina sucho, to Gody (Boże Narodzenie) z pluchą”; “Młoda jak jagoda po św. Marcinie” (czyli stara); “Św. Marcin jedzie na białym koniu”. A oto kilka imion głośniejszych Polaków: Marcin Bielski (+ 1575), autor Kroniki wszystkiego świata, Marcin Kątski (+ 1710), słynny generał artylerii, Jan Marcin Szancer (+ 1972), znany malarz i rysownik. W polskiej literaturze pięknej imię Marcin ma również swoje miejsce, także w topografii polskiej (77 miejscowości zapożyczyło swoją nazwę od imienia św. Marcina). W wielu ośrodkach polskich zachowywano 40-dniowy post przed Adwentem jako odpowiednikiem Wielkiego Postu przed Wielkanocą. Zaczynano go po św. Marcinie, 12 listopada. Stąd przysłowie: “Gdy Marcinowa gęś po wodzie. Boże Narodzenie po lodzie” (bowiem na św. Marcina spożywano ostatni raz gęsie mięso). A oto inne, podobne przysłowie: “Wesele Marcina, gęś i dzban wina”. W tym też dniu wieśniacy składali swoim panom po dworach daniny. Postać św. Marcina można oglądać również w herbach niektórych miast polskich, jak np. Pacanowa i Jawora.
Ikonografia podkreśla najczęściej cnotę miłosierdzia św. Marcina, przedstawiając go w momencie, gdy biednemu oddaje połowę swojego płaszcza. Nie był to wszakże jedyny wypadek jego dowodów złotego serca. Kiedy był w Paryżu (Lutecja), napotkanego trędowatego ucałował i zajął się nim. Kiedyś przy drzwiach katedry Tours pewien żebrak prosił go o jałmużnę. Dał mu ją. Spostrzegł jednak, że biedny ów miał same łachmany na ciele. Polecił więc jednemu ze swoich diakonów, by mu przyniósł nowe ubranie. Kiedy zaś ten dane sobie polecenie zlekceważył, oddał mu własną tunikę, a wdział ku zdumieniu obecnych jego łachman. Sanktuarium św. Marcina w Tours należało przez długie wieki do czołowych w północnej Europie. Wędrowali więc do niego: papieże (pięciu – wśród nich bł. Urban II), królowie francuscy, jak np. prócz już wspomnianych – Karol Martel, Karol Wielki, Hugo Capet, a wśród świętych – św. Wojciech, św. Ludwik IX i św. Joanna d’Arc. W zamęcie wojny domowej we Francji z hugenotami bazylika spłonęła i uratowano tylko część relikwii Świętego. Maleńką cząstkę relikwii św. Marcina umieszczono na szczycie obecnej bazyliki (w prawej dłoni statuy na szczycie kopuły) na znak, że Święty nadal nad swoim miastem czuwa. W krypcie bazyliki można oglądać wiele tabliczek wotywnych: z modłami do Świętego i z podziękowaniami za odebrane za jego przyczyną łaski. Wśród ostatnich pielgrzymów, którzy nawiedzili to miejsce, znaleźli się: marszałek Ferdynand Foch (+ 1920) zwycięzca w pierwszej wojnie światowej, naczelny wódz wojsk alianckich, oraz Józef Roncalli, późniejszy papież Jan XXIII, który podpisał się w księdze pamiątkowej jako “Św. Marcin z Tours pokorny sługa” (humilis cliens). Trzeba jednak przyznać, że obecny kult św. Marcina jest tylko słabym cieniem dawnej czci.
Ks. Wincenty Zalewski SDB, Święci na każdy dzień,Warszawa 1996, str. 706-710